Summum Ius Summa Iniuria

Lubelski sąd jakiego nie znacie

Powróżyć, kochanieńka?

15 Komentarzy

Tegoroczna jesień była gorącym okresem dla sądownictwa. Zupełnie niespodziewanie okazało się, że pewne rozwiązania w sądownictwie albo nie istnieją (mimo wieloletniego zapewniania, że jednak tak) albo też istnieją, ale działają równie dobrze, jak podwodne linie metra w Warszawie.

Tak się składa, że pod koniec wakacji prasa odkryła, że funkcjonowanie lubelskiego esądu jest, eufemistycznie rzecz ujmując, odległe od deklaracji składanych przez oficjeli przy różnych okazjach. Oczywiście Ministerstwo nie byłoby sobą gdyby nie postanowiło coś z tą sytuacją zrobić. Tym samym, w duchu opisanym w poprzednim artykule, na głównej stronie MS ukazało się (jak by inaczej) oświadczenie prezentujące jedynie słuszną prawdę: esąd działa, ma się świetnie, jest genialnie ale zamierzamy go i tak poprawiać. To, że kompletnie nie mamy o nim pojęcia, w żaden sposób nam nie przeszkodzi.

Mamy smutną satysfakcję, albowiem dwukrotnie trafiliśmy w dziesiątkę. Nie dalej jak miesiąc temu opublikowaliśmy artykuł (nawiązujący zresztą do wypowiedzi innego bloga) w którym bezczelnie nabijaliśmy się z ogłoszeń parafialnych publikowanych na głównej stronie MS. Jak widać komórka mająca tłumaczyć, że rzeczywistość ministerialna jest lepsza od znanej ogółowi rzeczywistości działa i ma się dobrze.

Drugie trafienie dotyczy istoty działania lubelskiego esądu. Przypomnijmy więc, że jeszcze w styczniu tego roku, w artykule „Nie będzie niczego” opisaliśmy dokładnie na czym polega problem z esądem. Zanim we wrześniu prasa dokonała odkrycia, że płynąc z Portugalii w kierunku Indii można potknąć się o dwa kontynenty, napisaliśmy:

„Problem w tym, że esąd, czyli wydział wydający wyłącznie nakazy zapłaty w postępowaniu upominawczym, to nie wydział ksiąg wieczystych. Jako osoba czysta, nie skażona prawniczą wiedzą, frontman MS może nie wiedzieć, że tak właściwie esąd powinno się nazywać “Sądem Honorowym”. Wynika to z centralnej zasady jego działania, to jest zasady Słowa Honoru. Spieszymy donieść, że WSZYSTKIE nakazy w esądzie są wydawane tylko dlatego, że referendarz wierzy powodowi na Słowo Honoru, iż ten pisze prawdę. A przynajmniej takie jest urzędowe domniemanie.
Esąd jest sądem tylko z nazwy, jako że żadnego sądzenia tutaj nie ma. Sądzenie oznacza bowiem rozpoznawanie wniosków dowodowych, a następnie ocenę dowodów w celu ustalenia stanu faktycznego. W EPU coś takiego nie istnieje, jako że dowody przed referendarza w ogóle nie docierają. Jedyne, co strona musi złożyć, to pozew, a więc jej własne oświadczenie, że pan X jest mu winien milion złotych. Referendarz musi uwierzyć, że to prawda. Musi też uwierzyć, że dowody, o których wspomina strona, rzeczywiście istnieją. Dowodów tych referendarz nie widzi na oczy, jako że system EPU nie przewiduje możliwości załączenia do pozwu czegokolwiek.

Podsumowując: do orzecznika w EPU dociera jedynie tekst pochodzący od powoda (a więc osoby mającej interes w konkretnym rozstrzygnięciu i nie mającej interesu w uczciwym traktowaniu pozwanego). Stąd też co i rusz okazuje się, że adres podany przez powoda zupełnie przypadkiem nie jest adresem pozwanego, co powoduje konieczność “odkręcania” postępowania, które już jest na etapie egzekucji. „

Wystarczyło całe 9 miesięcy (w sumie dość symbolicznie), aby sygnalizowany przez nas problem urósł i zaczął kopać w przysłowiowe krocze wszystkich praktyków.

Reakcja MS była natychmiastowa. Poważnym tekstem, podpisanym przez prof. dr a nawet hab. Jacka Gołaczyńskiego, Ministerstwo orzekło że pismaki się mylą, a system się podpicuje i będzie fajnie.

Popełniony na stronie MS tekst ukazuje w pełni indolencję autora, który będąc sędzią sądu apelacyjnego z Wrocławia nie ma zielonego pojęcia o wydawaniu nakazów zapłaty w postępowaniu upominawczym, a zwłaszcza już w wersji elektronicznej. Propozycje odnośnie wiejskiego tuningu mają się bowiem tak do rzeczywistości, jak oferta podkręcenia Poloneza do 500 koni mechanicznych za pomocą trzonka od szczotki i pilniczka.

Prawdziwym problemem postępowania elektronicznego, pozwolimy sobie to powtórzyć bo nie do wszystkich dociera, jest bowiem BRAK POSTĘPOWANIA DOWODOWEGO. Genialni projektanci systemu nie przewidzieli bowiem możliwości (czy raczej, jak się okazuje, konieczności) dodawania do pozwu zeskanowanych załączników. Kompletną bzdurą jest więc pisanie, że podnoszone problemy pojawiają się nie tylko w postępowaniu elektronicznym.

O ile w postępowaniu „papierowym” orzecznik ma możliwość stwierdzenia, że roszczenie jest bezzasadne albo że przytoczone okoliczności budzą wątpliwości po lekturze załączonych do pozwu dokumentów, o tyle w elektronicznym postępowaniu coś takiego w ogóle nie jest możliwe. Jako osoba, która zna nakazy jedynie teoretycznie, szanowny podsekretarz nie wie, że to na podstawie załączników orzekający może ocenić, na ile okoliczności sprawy budzą wątpliwości. W postępowaniu elektronicznym nie ma czegoś takiego, zaś orzecznik musi wierzyć na słowo powodowi, że dowody w ogóle istnieją.

Tu właśnie najdobitniej ujawnia się głupota twórców procedury w sprawie esądu. Mając zrobiony wadliwy system, który nie potrafi obsłużyć normalnego postępowania, zdecydowali się na likwidację tych wymagań, których informatycy nie dali rady wdrożyć. Robiąc to nie zabezpieczyli jednak właściwego toku postępowania. Dając powodowi dużo większe uprawnienia, nie nałożyli na niego jakichkolwiek obowiązków, nie wprowadzili konsekwencji za podanie danych fałszywych. Tuning systemu nie pomoże, skoro w dalszym ciągu można będzie bezkarnie nakarmić tenże system fałszywką a potem wykręcić się sianem.

Co byśmy nie robili, stara zasada „garbage in – garbage out” i tak będzie dopadać praktyków, nawet po n-tym malowaniu lakieru. Konstrukcja esądu jest bowiem taka, że można:

1) wnieść pozew podając nieistniejące okoliczności i powołując się na nieistniejące dokumenty,
2) podając przy tym adres kompletnie z sufitu,

a następnie

3) po uzyskaniu nakazu zapłaty pójść do komornika i zabrać pozwanemu pieniądze, a jeśli sprawa się wyda
4) wystarczy że nie uzupełnimy pozwu nie doręczając dokumentów – i postępowanie się samo umorzy.

Dopóki więc wnoszący pozwy do esądu nie będą obciążeni dodatkową odpowiedzialnością karną za podawanie nieistniejących okoliczności, opieranie się na nieistniejących dokumentach czy też wskazywanie nieaktualnego adresu pozwanego (przy czym aktualny spada im z nieba zawsze w dzień po nadaniu klauzuli wykonalności), problem będzie wracał co kilka tygodni.

Oczywiście powyższe jest nie do zrealizowania, albowiem godziłoby w perfekcję lubelskiego esądu, a co za tym idzie w „ałtorytet” osób za nim stojących. W ramach poprawki systemu sugerujemy więc zakupienie kryształowych kul podłączanych przez USB do komputerów referendarzy z esądu oraz wprowadzenie szkoleń z jasnowidzenia do programu Hogwartu. W wersji oszędnościowej zawsze można uciec się do wróżenia z fusów, w końcu pijący herbatę znajdzie się zawsze. Przy czym chcemy się zareklamować, że możemy takie szkolenia poprowadzić. Jak widać po naszych tekstach, przewidywanie przyszłości całkiem nieźle nam idzie.

Written by myrialejean

2012/11/23 @ 10:35 am

Napisane w Uncategorized

Komentarzy 15

Subscribe to comments with RSS.

  1. E-e. A problem esądu to teoria (zasada jego działania), czy praktyka (olewajstwo wykonawców)?
    Bo akurat konieczność przedstawiania dowodów jest np. ograniczona w rozporządzeniu 861/2007:
    „Formularz pozwu zawiera opis dowodów uzasadniających powództwo, a w stosownych przypadkach dołącza się do niego wszelkie odpowiednie dokumenty uzupełniające.”
    Jeżeli natomiast Lubelski Producent Nakazów nie widzi przeszkód w wydaniu nakazu na podstawie powołania się na jedynie wyciąg z cesji… cóż. Może są tajne wytyczne, że należy się nie przejmować tylko produkować, ja tam nie wiem, sędzią nie jestem, fajnie się wygrywa takie sprawy po przekazaniu do papieru, nawet pomimo oczywistej zasadności roszczenia.

  2. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, gdzie dopiero na etapie zajętego rachunku czy wynagrodzenia za pracę „dłużnik” dowiadywał się, że jest dłużnikiem, i niestety nie był w stanie nawet skorzystać z pomocy adwokata czy radcy do odkręcenia tego gówna, bo nie mia l kasy… bo całą zajął komornik. Kolejna rzecz to nadawanie nakazów przeciwko osobom małoletnim z tytułu należności czynszowych czy za media, od podmiotów, których nazw nie sposób wymówić będąc nawet zawodowym mówcą (jakies fundusze resekurytyzacyjne – czyli takie AmberGoldy obrotu prawnego). BTW szkodliwość działalności Amber Gold jest nikła w porównaniu do e-sądu, bo Amber Gold był dobrowolny dla frajerów, a e-sąd wygląda jak łapanka na ulicach Warszawy po Powstaniu. .

    reaktancjarsc

    2012/11/23 at 1:17 pm

  3. Proponowałbym wnieść taki pozew upominawczy przeciwko twórcy systemu czy jego propagatorowi jako osobie fizycznej z imienia i nazwiska, albo Tuskowi, czy Gowinowi, z fikcyjnym adresem itp, tak, aby dowiedział się dopiero o nakazie dopiero na etapie egzekucji. Jak przećwiczy procedurę odkręcania na sobie, to może da mu to coś do myślenia.

    reaktancjarsc

    2012/11/23 at 1:32 pm

  4. Pisząc tekst składający się w części z nieprawdy i manipulacji, dobrze byłoby się powstrzymać przed zarzucaniem komuś indolencji. Trudno wręcz oprzeć się wrażeniu, że to autor a nie projektanci e-sądu nie rozumie istoty postępowania upominawczego. Otóż w myśl art. 498 k.p.c. sąd MA OBOWIĄZEK wydać nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym w każdym przypadku dochodzenia roszczenia pieniężnego, chyba że występuje któraś z przesłanek opisanych w art. 499 k.p.c. Jedną z tych przesłanek jest to, że przytoczone okoliczności budzą wątpliwości. Okoliczności, a nie dowody na ich poparcie. Na etapie wydawania nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym SĄD NIE PRZEPROWADZA POSTĘPOWANIA DOWODOWEGO, a badanie podstaw ogranicza do treści pozwu. Zupełnie tak samo jak w e-sądzie. Więc twierdzenia o sądzie honorowym można potraktować jako zabawną retorykę, niemającą wiele wspólnego z rzeczywistością.

    • A jak widzisz weryfikację przesłanek z art. 498 w sytuacji, kiedy musisz weryfikować je jedynie w oparciu o treść uzasadnienia pozwu? Może spróbuj sobie drogi kolego – teoretyku złożyć pozew bez załączników do papierowego wydziału i zobaczymy czy dostaniesz nakaz zapłaty, czy raczej wezwanie do uzupełnienia braków formalnych?

      Jak ty się znasz na prawie transportowym, jak na postępowaniu upominawczym, to chyba rzeczywiście jedynie prowadzenie bloga ci zostaje, w myśl zasady „Those who can’t do, teach.”

      Józek z Montrealu

      2012/12/03 at 12:12 am

      • Nie ma to jak merytoryczna odpowiedź. Ale widocznie w Kanadzie jest inna kultura wypowiedzi. Przy okazji przed zaczęciem obrażania innych dobrze przeczytać ponownie własną wypowiedź w celu wychwycenia w niej oczywistych błędów. Po pierwsze nie 498 tylko 499 k.p.c. Po drugie z treści tego ostatniego przepisu wynika jednoznacznie, że przesłanki weryfikujemy w oparciu o treść POZWU, a nie treść załączników. Po trzecie załączników do pozwu załączać nie muszę wcale. Wystarczy, że napiszę zgodnie z art. 127 k.p.c., że zostaną złożone na rozprawie i sąd nie ma prawa mnie wezwać do uzupełnienia braków formalnych. Robiłem tak wielokrotnie i nigdy nie było z tym problemów. Po czwarte dowody powołane w pozwie nie muszą się ograniczać do dokumentów – czy jeśli pozew zamierzam udowodnić zeznaniami świadków i opinią biegłego też nie mam szans na nakaz?

        Argumenty o byciu teoretykiem i znajomości prawa transportowego zmilczę, bo nie zniżać się do Twojego poziomu dyskusji.

        Paweł Judek

        2012/12/03 at 4:53 am

      • Paweł Judek oczywiście ma rację – jeżeli jakieś sądy żądały załączników do pozwu, to nie po to, żeby je czytać na etapie wydawania nakazu zapłaty. Może kiedyś, dawno, jak wydanie nakazu upominawczego wymagało wniosku strony i było rzadkością. Ale odkąd wydawanie nakazów upominawczych mogło nastąpić z urzędu (gdzieś na przełomie wieków), a jeszcze jak się pojawiło postępowanie uproszczone – to już było bez szans, żeby ktoś to czytał. A treść uzasadnienia pozwu (o ile ktoś do niej zajrzy) jak najbardziej może służyć weryfikacji zasadności żądania – o ile nie jest czysto ogólnikowa: „pozwany nie zapłacił następujących należności za usług telekomunikacyjne: 100 zł, 200 zł, 230 zł”. Załączniki to zwykle faktury, które też najczęściej są kiepską weryfikacją należności – nie wynika z nich, czy roszczenie jest rzeczywiście zasadne, ani czy nie zostało aby zaspokojone. E-sąd w ten sposób zerwał z fikcją, jaką było udawanie, że w postępowaniu upominawczym ktokolwiek cokolwiek weryfikuje.

        dawno

        2012/12/03 at 2:23 pm

      • Napisać sądowi w postępowaniu upominawczym, że załączniki zostaną złożone na rozprawie? Cóż, na miejscu sądu zgodnie z życzeniem powoda zarządziłbym rozprawę.

      • A byłaby jakaś podstawą prawną do takiego działania? Na szczęście we wspomnianych sprawach sądy znały przepisy i nakaz wydawały.

        Paweł Judek

        2012/12/08 at 12:56 pm

      • „A byłaby jakaś podstawą prawną do takiego działania?”

        Art. 127 kpc, oczywiście. Plus art. 3, art. 227, art. 232 no i art. 233 par. 2 kpc.

      • Podstawa to właśnie 498 par 2.

        A jaka jest podstawa działania „mam, ale nie pokażę do rozprawy”, które prezentujesz?

        Jedyne co takim działaniem zyskujesz, to przewlekłość sprawy. Jeżeli przedkładasz dokumenty dopiero na rozprawie, to strona pozwana, powołując się na ograniczenie możliwości obrony i konieczność zapoznania się z dokumentami, czego nie może zrobić na rozprawie, zażąda odroczenia rozprawy – i zapewne sąd mu się do tego przychyli. Zawsze sądziłem, że pełnomocnikowi zależy na szybkim uzyskaniu tytułu wykonawczego.

        esdf

        2012/12/10 at 7:57 am

  5. Paweł Judek Blog o Prawie Transportowym, swoją drogą bardzo długie to imię i nazwisko, oczywiście nie ma racji.

    KPC, wbrew temu co Panowie (lub Pan i Pani dawno) piszą, nie zawiera przepisu, który zabraniałby zapoznawania się przez orzecznika z załączonymi do pozwu dokumentami. Przepis artykułu 499 takowego zakazu nie zawiera. Na marginesie warto spojrzeć do art. 126 k.p.c. gdzie jest wyraźnie wskazane, iż zawartością pisma, a więc również pozwu (art. 187 kpc) są „dowody na poparcie przytoczonych okoliczności”. To taka ciekawostka, aczkolwiek wystarczy też zajrzeć do pierwszego z brzegu komentarza, żeby przeczytać (Kodeks postępowania cywilnego. Komentarz, pod red. K. Piaseckiego) :

    „Wątpliowści co do przytoczonych w pozwie okoliczności mogą dotyczyć ich rzeczywistego istnienia. Mamy w tym wypadku na uwadze okoliczności przytoczone przez powoda na uzasadnienie żądania pozwu. Źródłem tych wątpliwości może być brak kompletności, wzajemna niezgodność lub sprzeczność, czy też niezgodność przytoczonych okoliczności ze zgromadzonym przez powoda materiałem dowodowym.”

    Jeżeli więc z załączonych dokumentów wynika co innego, niż z uzasadnienia (a słusznie zauważono, że tego się nie da zrobić w e-postępowaniu) – orzecznik stwierdza brak podstaw do wydania nakazu zapłaty i sprawa jest kierowana na rozprawę. Z mojej praktyki (a to już mój drugi wydział) „gołe” pozwy (a zwłaszcza takie, które odwołują się do umowy, która nie jest załączona) od razu są wyławiane przez przewodniczącego i nawet nie docierają do repertorium Nc.

    Swoją drogą ciekawi mnie praktyka prezentowana przez Pana Pawła w kontekście ograniczeń dowodowych starego postępowania gospodarczego czy też postępowania uproszczonego.

    A co do załączników jako faktur: to jest akurat częsty błąd powodów i fachowych pełnomocników, bowiem faktura jest prywatnym dokumentem wystawionym przez powoda, co samo w sobie świadczy o jej wartości dowodowej i bywa przyczyną wielu zdziwień przy wydawaniu wyroków (jeżeli strona żadnych dodatkowych dowodów nie przedstawi). Bo to jest mniej więcej tak, jakby powód przedstawił sporządzone przez siebie pokwitowanie, doręczone pozwanemu.

    esdf

    2012/12/08 at 1:05 pm

    • Podstawą do prezentowania postawy mam a nie pokażę jest art. 127. Oczywiście to nie jest model standardowego działania, ale czasami takie postępowanie jest niezbędne (np. klient decyduje się na pozew w ostatnim dniu terminu przedawnienia, a takie przypadki bywają, i nie ma możliwości przedstawienia wszystkich dokumentów, bo klient ich nie dostarczył).

      Co do pojęcia „przytoczone okoliczności budzą wątpliwości”. Po pierwsze ze wskazanym komentarzem się nie zgadzam, a nie jest on jedynym prezentowanym poglądem. Po drugie nawet gdyby twierdzić, że podstawą uznania, że przytoczone okoliczności budzą wątpliwości, jest sprzeczność treści uzasadnienia z treścią załączników, to i tak nie ma żadnych podstaw, żeby odmówić wydania nakazu, jeśli tych załączników nie ma. Nie sposób wówczas przyjąć przecież, że taka sprzeczność istnieje. Działanie przewodniczącego, który gołych pozwów nie dopuszcza do upominawczego, jest więc po prostu bezprawna – o ile z samych okoliczności przytoczonych w pozwie nie wynikają wątpliwości. Wątpliwość taka nie może zaś wynika z faktu braku załączników. Powtórzę pytanie – czy roszczenie poparte zeznaniami świadków i opinią biegłego oraz dokumentami znajdującymi się w posiadaniu osób trzecich też nie zasługuje na nakaz? A jeśli nie, to na podstawie jakiego przepisu orzekanie nakazu w takich sprawach jest wyłączone?

      Nie mogę też zgodzić się ze stwierdzeniem, że dowody stanowią składnik pozwu. Ich powołanie na pewno tak, ale nie sam dowód, o czym przesądza art. 127, z którego wynika, że dowody się do pisma procesowego załącza. Tym samym nie są one jego składnikiem.

      Zdziwienie moją praktyką w kontekście postępowania gospodarczego i uproszczonego jest całkowicie nieuzasadnione. Z regulacji tych postępowań wynikał obowiązek powołania dowodów, a nie ich załączenia, co Sąd Najwyższy już jednoznacznie rozróżnił. Niezałączenie dowodów do pozwu nie może więc być podstawą do jakichkolwiek sankcji.

  6. Tak przy okazji mi się przypomniało, że w ciągu 2-3 lat ma być wprowadzona możliwość składania dowodów w formie skanów oraz skanowanie dokumentów papierowych na biurach podawczych.
    Wspomnienie ze szkolenia, gdzie nazwisko Gołaczyński padało dość często 🙂

    • Bartosz Wróblewski napisał:

      Art. 127 kpc, oczywiście. Plus art. 3, art. 227, art. 232 no i art. 233 par. 2 kpc.

      Rozumiem, że to mają być podstawy niewydania nakazu w sytuacji, gdy powód nie przedłożył dokumentów do pozwu, lecz wskazał, że przedstawi je na rozprawie?

      To przyznam szczerze, że nie rozumiem. Podstawy do niewydania nakazu są tylko w art. 499 k.p.c. więc wspomniane przepisy nie mogą jej stanowić. Ale po kolei 127 właśnie upoważnia do zasygnalizowania, że dowody zostaną przedłożone na rozprawie, więc siłą rzeczy nie można przy zastosowaniu tego przepisu czynić powodowi zarzutu, że właśnie tak sformułował swój pozew. Art. 3 mówi o przedstawieniu dowodów – nie jest to równoznaczne z ich załączeniem do pozwu, skoro ustawodawca w art. 127 wyraźnie to przewidział. Art. 227 już tu zupełnie nie pasuje – ja przecież dowody powołuję, tyle że ich nie załączam. Podobnie art. 232 – dowód jest powołany, choć nie załączony. Dokładnie tak samo dzieje się, kiedy powołuję dowód niebędący w moim posiadaniu. Art. 233 par. 2 dotyczy zaś już całkowicie innej kwestii – odmowy przedstawienia dowodu na żądanie sądu. Tu przecież takiego żądania sądu nie ma.


Dodaj komentarz